Recenzja książki „Natalii 5″- Olgi Rudnickiej

Pięć kobiet, pięć życiorysów, pięć żyć, pięć córek i on jeden – ojciec, tata, rodzic, a do tego samobójstwo –  tego jednego. Starannie zaplanowane w każdym szczególe, nawet policjant, mający prowadzić dochodzenie w tej sprawie, zostaje wybrany zawczasu przez sprawcę własnego zejścia z tego świata. Jednak nie wszystko jest takie proste, jak zostało obmyślone – policjant wytypowany przez samobójcę do potwierdzenia przyczyny zgonu szuka przysłowiowej dziury w całym;
córki stają się podejrzane, a do tego wszystkiego, wszyscy muszą „przetrawić”, że nieżyjący mężczyzna mógł być bigamistą, a na pewno miał dziwną słabość do imienia Natalia – wszystkie potomkinie noszą to samo imię i dopiero po śmierci ojca dowiadują się o istnieniu pozostałych czterech sióstr. Za życia ich rodzic nie był zbytnio troskliwy, jednak po jego zejściu okazuje się, że każda Natalia odziedziczyła milion złotych, a dodatkowo jeszcze w sejfie jest testament. Pięć kobiet związanych więzami krwi, których nie odczuwają, każda inna i z własnymi celami życiowymi, jedynym wspólnym mianownikiem jest „tatuś”, tylko tyle i aż tyle. Czy oprócz zagmatwanego życia rodzinnego miał jeszcze inne tajemnice? Co może zawierać ostatnia wola ojca? Wydaje się, że żadnej sensacji nie będzie, no ale to światło latarek w ciemności, obok pewnego domu, który ostatnio zyskał pięć lokatorek … Może i początkowo autorka nie serwuje zbrodniczego wątku, ale aura tajemnicy jest obecna, no i dialogi iskrzące dowcipem powodują, że szybko czyta się, by poznać dalsze perypetie Natalii, bo, że takie będą, to rzecz pewna. Jeszcze tylko załatwienie spraw przed przeprowadzką do ojcowskiego domu i … spalenie mostów za sobą, bo były narzeczony, matki i szefowie nie są przychylni siostrzanym planom. Jakby tego było mało, trzeba jeszcze szukać spadku ukrytego przez ojca, który spodziewał się, że będzie też celem przestępców.

Rodzinne siedlisko kryje kilka schowków, jednak te przeznaczone do odnalezienia przez Natalie są schowane tak, by tylko one mogły do nich dotrzeć. Wbrew początkowym animozjom, okazuje się, że siostry mają wiele wspólnych cech, a ojciec znał je lepiej niż sądziły. Konkurencja wykorzystuje każdy moment by być pierwsza w znalezieniu ukrytego skarbu. A może nawet i ona ma rywali w tym wyścigu. Jakby tego było mało, wraca sprawa samobójstwa głowy rodu, coraz bardziej mało prawdopodobnego, chociaż nadal pozostającego jako oficjalna przyczyna śmierci. Jednak panie mają przewagę, która jest niedoceniana zarówno przez nie same, jak i przez resztę uczestników gry – w obliczu niebezpieczeństwa umieją potrafią ze sobą współpracować, chociaż może z zewnątrz trudno to dostrzec. Jeżeli do tego dodać niebywały spryt, kobiecą intuicję i niezachwianą pewność siebie, a to wszystko razy pięć, otrzymamy wciągający wątek sensacyjny, okraszony ogromną dawką humoru oraz przygodą, która wcale nie jest tłem, tylko jednym z tematów przewodnich. W sumie można śmiało powiedzieć, doskonała współczesna powieść awanturnicza osadzona w polskich familijnych, może trochę niecodziennych, realiach, i czasem przypominająca komedię omyłek, ale właśnie to sprawia, że książka „Natalii 5″ bardzo szybko i przyjemnie się czyta, a uśmiech nie schodzi z twarzy. Niemożliwe zdarzenia mają też swoje prawdopodobieństwo wystąpienia, tak jest z historią przedstawioną przez Olgę Rudnicką – od początku do końca daje ona czytelnikowi opowieść, której zaistnienie jest może mało możliwe do zaistnienia, ale jednak wydaje się realne.

Recenzja nadesłana przez Katarzynę Pessel
http://takijestswiat.blogspot.com/

 

2,163 total views, 3 views today

Dodaj komentarz

Why ask?