Wywiad z Marią Powsińską

 

W czasach zaawansowanej technologii, cyfryzacji i wszechobecnych mediów ludzie coraz bardziej oddalają się od natury, nie rozumiejąc jej roli w codziennym życiu, a przez to czując pewne zagubienie i wyobcowanie. Ale powoli budzi się wśród wielu, zwłaszcza tych zmęczonych cywilizacją, pewna atawistyczna potrzeba uczestnictwa w spotkaniach magicznego kręgu, bo właśnie takie wspólne przeżywanie, pomaga, choćby przez chwilę, połączyć się z naturą i odnaleźć zagubione wewnętrzne Ja. Daje ono również możliwość osiągnięcia harmonii i jedności ze światem, będąc jednocześnie symbolem odrodzenia zapomnianych plemiennych zwyczajów, pielęgnowanych przez naszych przodków, którzy siadali przy ognisku, żeby podziękować Matce Naturze za jej dary, poprosić o spełnienie różnych intencji, słuchać opowieści, śpiewać pieśni i poczuć siłę wsparcia plemiennej społeczności.

Nawet teraz, tak jak za dawnych czasów, spotkania prowadzone są przez szamanów – łączników między światem materialnym i duchowym, ułatwiających prowadzenie dialogu między ludźmi i naturą, interpretujących symbole, pojawiające się w magicznym kręgu, posiadających dużą wrażliwość, dzięki której dostrzegają z pozoru niewidoczne znaki.

Zostałam zaproszona na jedno z takich spotkań, prowadzonych przez Marię Powsińską, wielkomiejską szamankę, która przy akompaniamencie bębnów i starych szamańskich pieśni, ożywiła magię prastarych indiańskich obrzędów.

Zapraszam na wędrówkę po świecie, pełnym symboli, magii i duchowości.

***

Jaka była twoja droga duchowego rozwoju?

Bywa, że zaglądamy we własne wnętrze dopiero wtedy, gdy odchowamy dzieci, czasem zmusza nas do tego nieuleczalna, z lekarskiego punktu widzenia, choroba lub traumatyczne przeżycia. Zdarza się, że Los zabiera nam majątek, zdrowie lub bliską osobę albo wszystko naraz i wtedy zaczynamy zadawać sobie pytanie o prawdziwy sens naszego istnienia. To jest jak pocałunek Księcia, który budzi nas po latach snu. Zaczynamy na nowo odkrywać świat duchowy, tak dobrze nam znany z czasów dzieciństwa, o którym dawno zapomnieliśmy. Tak właśnie było w moim przypadku.

Kim właściwie jesteś? Numerologiem, ekspertem feng shui, czy szamanką…..?

Z numerologią spotkałam się, gdy po dwudziestu pięciu latach moje małżeństwo rozpadło się.

Analiza opracowana przez doświadczonego numerologa tak mnie zafascynowała ogromem informacji zawartych w moich nazwiskach i w dacie urodzenia, że postanowiłam ją przeanalizować. Mój umysł logiczny domagał się potwierdzeń, więc szukałam ich w różnych źródłach. Dotąd analizowałam, aż doszłam do wniosku, że dziedzina ta udziela odpowiedzi na pytania nurtujące niejednego człowieka. Kim jestem i dokąd zmierzam? Dostarcza cennych informacji na temat naszego przeznaczenia i sposobu jego realizacji. Dzięki niej stajemy się świadomi swoich mocnych stron i możemy tę wiedzę wykorzystać dla indywidualnego rozwoju.

Tak oto stałam się numerologiem.

Następnie „dopadło mnie” feng shui, które kusiło możliwością kreowania szczęśliwej przyszłości poprzez świadome aranżowanie przestrzeni. No i skusiło mnie. Nie tylko mnie, ale i moje przyjaciółki, więc wszystkie trzy zamówiłyśmy sobie ekspertyzy. Efekty w każdym przypadku były takie same, czyli opłakane, choć trafniejszym jest określenie, że były tragiczne. Ta sytuacja zmusiła mnie do szukania przyczyn naszych licznych niepowodzeń. Efekt był taki, że sama stałam się ekspertem psychologii aranżacji wnętrz feng shui, z dyplomem Polskiego Stowarzyszenia Psychologówi Terapeutów.

Feng shui to nie tylko sztuka logicznego myślenia i intuicyjnego postrzegania świata, to także znakomita zabawa, droga do duchowego rozwoju, samopoznania, połączenia materialnego i duchowego wymiaru życia. To uniwersalny system przyczyn i skutków, do którego kluczem jest znajomość symboli.

Lata nauki i doświadczeń sprawiły, że umiem odnaleźć przyczyny niepowodzeń, czy chorób i usunąć je. Potrafię doprowadzić do równowagi ciało, umysł i duszę. Tak jak robią to Przewodnicy Duchowi i Szamani.

Kim jest współczesny szaman?

To ktoś, kto rozumie, że wszystko, co nas spotyka ma głęboki sens. Działa z pobudek altruistycznych. Stara się poznać, zrozumieć cudze poglądy i w razie potrzeby wykorzystać ich mądrość dla społecznego dobra. Akceptuje wybory innych i ma szacunek do wszystkiego, co żyje. Pomaga odchodzącym przejść na drugą stronę i zbłąkanym duszom odnaleźć drogę do światła. Wie, że poza naszym istnieje wiele światów i umie z nimi nawiązać kontakt.

Gdzieś wyczytałam, że szamanem nie zostaje się z własnej woli, a dziecko, które ma nim się w przyszłości stać posiada niespotykane cechy świadczące o jego inności np. dodatkowe kości wewnątrz ciała. No i tu by się zgadzało, bo takową inność miałam, no i na dodatek niczego nie szukałam. Wszystko, czym się dzisiaj zajmuję, samo znalazło mnie i tak troszkę wbrew mojej woli.

 

Jak można określić cel twojego działania, w obszarze świata symboli?

Moim nadrzędnym celem jest przekazywanie wiedzy o symbolach, o ich wpływie na ludzkie życie. To za ich pomocą Wszechświat nas wspiera, wysyła informacje, daje znaki, więc im więcej symboli znamy, tym więcej sygnałów zauważymy, zrozumiemy, wykorzystamy dla dobra swojego i innych. Świadomość i umiejętność wykorzystania tego to gwarancja trwałego uzdrowienia we wszystkich rejonach życia.

Odczuwam niezwykłą radość obserwując jak drugi człowiek staje się wrażliwy na symbole, jak zaczyna zauważać znaki, które pojawiają się w jego drodze, jak odkrywa w sobie moc stawania się samodzielnym kreatorem własnego życia, które zaczyna się wypełniać szczęśliwymi zbiegami okoliczności.

Do jakiego stopnia uważasz, że możliwe jest przewidywanie i ingerowanie w przyszłość?

Tutaj dotykamy tematu, z którym długo miałam problem. Wynikał on z mojego osobistego kontaktu z wróżką, która wiele lat temu po rozłożeniu kart zakomunikowała mi radosnym głosem, że jeszcze będzie syn. Bardzo się wtedy ucieszyłam, bo miałam już dwie córeczki. Moja radość jednak zniknęła jeszcze szybciej niż się pojawiła, gdy ona nieopatrznie dodała: „ale nie musi”. Gdy wkrótce zaszłam w kolejną ciążę, zaczęła mnie prześladować natrętna myśl, że coś się stanie. No i stało się. W dziewiątym miesiącu ciąży trafiłam do szpitala z wahaniem tętna i ze wskazaniem do cesarskiego cięcia. Niefortunnie stało się to w piątek, przed wolną sobotą i niedzielą. Przeleżałam te dni na szpitalnym korytarzu, a w poniedziałek było za późno. Mój synek już nie żył. A więc i był i nie był.

Jednak „zaglądasz” w przyszłość jak wróżka, czy jesteś nią?

To zależy, co dla Ciebie oznacza to słowo. Jeżeli określasz nim kogoś, kto przepowiada przyszłość, to nie jestem wróżką. Jeżeli określasz nim kogoś, kto dzięki symbolom wie, jak sprawić, by życie było pełne cudów – to jestem wróżką, dobrą wróżką. Nie wystarczy czytać z kart, trzeba mieć kontakt ze światem duchowym. Ten, kto bierze się za karty musi wiedzieć, że spoczywa na nim olbrzymia odpowiedzialność. Musi umieć wyprosić, a bywa, że i wykłócić się o zmianę Losu, jeżeli on okaże się niełaskawy.

Trzymając w ręku karty, trzyma się Los człowieka. Umiejętność widzenia tego, co będzie nie jest dana po to, żeby zaspakajać ciekawość, chwalić się lub wykorzystywać dla prywatnych celów, tylko po to, by pomagać.

Ja nie potrzebuję wiedzieć wszystkiego o człowieku, który zwraca się do mnie o pomoc w rozwiązaniu problemów. Mam swoją własną modlitwę, od której zaczynam każde spotkanie i proszę w niej, by zostało mi pokazane tylko to, co przeszkadza mu w osiągnięciu Sukcesu.

Czasami, gdy znajdziemy się na rozstaju dróg i nie wiemy, w jakim kierunku wyruszyć, to karty mogą okazać się bardzo pomocne. Dzięki nim możemy zobaczyć prawdopodobny efekt podjętych przez nas działań. Musimy jednak pamiętać, że to my decydujemy o własnym życiu i to my jesteśmy za nie odpowiedzialni.

Powróćmy jednak do magicznego kręgu. Czy spotkania odbywają się w jakieś szczególne dni?

 

Nie zdarzyło mi się jeszcze, żebym je kiedykolwiek zaplanowała. Tak się jakoś dziwnie składa, że one „przypadkiem” organizują się same i jak do tej pory wypadały w najważniejszych fazach Księżyca.Te szamańskie spotkania jak do tej pory miały miejsce, albo przy pełni, albo w nowiu, a więc w czasie, gdy Księżyc z największą mocą oddziałuje na przyrodę i na człowieka. Być może w jakiś magiczny sposób czuwa nad tym mój nieżyjący już ojciec, który z wykształcenia był inżynierem rolnictwa. Nasi przodkowie doskonale rozumieli te cykle i umieli wykorzystywać fazy księżyca dla uzyskania, jak najkorzystniejszych plonów. Współcześnie też się tę wiedzę wykorzystuje.

Niezwykle ważne jest, w jakim okresie siejemy, czy sadzimy rośliny, kiedy przycinamy lub szczepimy drzewka, ale nie mniej ważne jest również i to, w jaki sposób te czynności wykonujemy. Czy jesteśmy wdzięczni naszej Matce Ziemi, za to, że nas żywi? Czy obdarzamy ją należnym szacunkiem i miłością? Większość z nas niestety tego nie robi. Bezmyślnie faszerujemyją środkami chemicznymi, choć jest tyle innych naturalnych sposobów, żeby uchronić uprawy przed szkodnikami a teraz na dodatek chcemy jeszcze produkować modyfikowaną żywność i karmić nią nasze dzieci i wnuki. Nie trzeba być wróżką czy jasnowidzem, żeby przewidzieć, do czego nas to doprowadzi.

Nie jest ważne, w jakie dni się takie szamańskie spotkania odbywają, lecz to, jaka im przyświeca intencja. To czas wspólnie spędzany z tymi, którzy pragną żyć w symbiozie z Naturą, rozumieją prawa przyrody i zasady rządzące Wszechświatem.

Podczas ceremonii szamańskiej „witacie” cztery strony świata, dlaczego to robicie?

Ceremonia szamańska kojarzy mi się z indiańskim lub syberyjskim szamanem, wprowadzaniem w trans przy użyciu bębna, spożywaniem roślin halucynogennych. Tego, jako współczesna miejska szamanka nie stosuję, mam inny sposób na połącznie się z Duchami Natury i Duchowymi Przewodnikami, więc nazwijmy to spotkaniem szamańskim.

Miejsce, w którym zachodzić będzie proces uzdrawiania musi być czyste i bezpieczne, to Święta Przestrzeń. Na początek wszyscy uczestnicy przy dźwiękach bębna i pieśni wykonywanej przez mojego przyjaciela Roberta witają cztery główne kierunki świata, związane z nimi żywioły oraz Zwierzęta Mocy. Następnie kierują swoja uwagę w stronę Nieba, by na koniec uklęknąć i dotykając podłogi symbolicznie dotknąć Ziemi. Kierunek powyżej, to Ojciec Niebo symbolizujący aspekt męski, natomiast kierunek poniżej, to Matka Ziemia ze swoim aspektem żeńskim. Tak manifestuje się równowaga.

„Zaprosiłaś” na spotkanie szamańskie zwierzęta, czy możesz to wyjaśnić?

Każde z przywoływanych Zwierząt (orzeł, wilk, niedźwiedź, bizon) związane jest inną stroną świata i posiada inną moc, którą pragnie obdarzyć uczestników. Energia Orła niesie wizje i przesłania. Ten boski posłaniec pomaga wznieść się wysoko, ponad brudy, trudy i zmagania codziennego życia. Nam Polakom, powinien być szczególnie bliski jego symboliczny przekaz, mamy go przecież na naszym Narodowym Godle. Orzeł nie tapla swoich skrzydeł w błocie i lata wysoko w czystym powietrzu. My też powinniśmy przestać, żyć przeszłością, której już w żaden sposób nie da się zmienić, a która tylko manipuluje naszą teraźniejszością. Wilk to nauczyciel, który przeciera nowe szlaki, pomaga wprowadzać w życie nowe idee, pomaga wznieść się na wyższy poziom świadomości. Niedźwiedź daje moc zajrzenia we własne wnętrze i odnalezienia odpowiedzi na nurtujące nas pytania, a Bizon oznacza modlitwę i obfitość. Uczy, że niczego nie można osiągnąć bez wsparcia Wielkiego Ducha, dlatego trzeba pokornie prosić o pomoc, a potem dziękować za to, co już się otrzymało.

Dlaczego w magicznym kręgu uczestnicy spotkania, kładą różne przedmioty?

 

Każdy uczestnik przynosi ze sobą rzeczy, które są symbolem intencji z jaką przyszedł na spotkanie. A to co przyniesie, kładzie w magicznym kręgu.

Od Dagmary, która – dla zrównoważenia męskiej energii Roberta – swoim anielskim głosem uświetnia każde z moich tego typu spotkań, dostałam kiedyś przepiękną tkaninę, którą kupiła zwiedzając Indie. Znajdują się na niej wizerunki słoni, które są atrybutem Lakszmi – hinduskiej bogini szczęścia, bogactwa i piękna.

Czyż nie jest to najwłaściwsze miejsce do umieszczenia przedmiotów symbolizujących marzenia o spełnienie, których prosimy podczas spotkania?

Po rozłożeniu tkaniny zajmujemy miejsca wokół niej tworząc magiczny krąg. Następnie zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara każdy uczestnik przedstawia się, mówi o sobie kilka słów, zapoznaje innych z intencją, z jaką przyszedł, po czym kładzie w kręgu swój „skarb”. Takimi skarbami mogą być przeróżne przedmioty: pióra, komórki, zdjęcia, instrumenty muzyczne, minerały, książki…

Podczas spotkania często dochodzi do bardzo osobistych zwierzeń, ale zasada kręgu jest taka, że nikt nie komentuje, nikt nie ocenia a jedyne, co mówimy to „Niech się spełni!”. To, co zostało powiedziane w tej sakralnej przestrzeni „nie wychodzi na zewnątrz”.

Nie złamię tej zasady, jeżeli powiem, że wkrótce po tym spotkaniu, w którym uczestniczyłaś, skontaktowała się ze mną kobieta, która podobnie jak ty, była uczestniczką magicznego kręgu i przyniosła z sobą zdjęcia wnuków, za którymi bardzo tęskniła, a z którymi nie miała kontaktu od czasu rozwodu jej syna. Jej prośba (intencja) związana była z odnowieniem przyjaznych kontaktów. Kilka dni po naszej ceremonii zadzwoniła do niej synowa i zapytała, czy chciałaby się z nimi spotkać. Podobnych przypadków jest wiele.

W magicznym kręgu pojawiły się Karty Uzdrawiającej Mocy, co to są za karty?

Kiedyś kolejnym „przypadkiem” pojawiły się one w moim życiu i już w nim na zawsze pozostały. To niezwykłe narzędzie terapeutyczne, wierny przyjaciel, który ma zawsze dobrą radę. Powstały w wyniku wizji, a ich twórcami są potomkowie Indian, David Carson i Jamie Sams. W książce „Pięknie żyć…” dość dużo miejsca poświęcam tym kartom. Dzięki nim możemy poznać nasze Zwierzęta Totemiczne, możemy stworzyć Magiczne Mapy Życia, wykorzystać do projektowania własnej przyszłości, zarówno zawodowej jak i prywatnej.

W dzisiejszych czasach żyjemy w oderwaniu od Świata Natury i magii. Symbole zwierzęce przybliżają nam ten świat. Inicjują uzdrawiający proces samorozwoju, wspierają w okresach przełomu i przemian. Pokazują, jakie środki powinniśmy przedsięwziąć, aby rozwiązać określony problem. Przecież w tym celu spotykamy się w kręgu. Każdy przychodzi z czymś innym,  każdy potrzebuje innej mocy, wsparcia czy przestrogi. Spełniając rolę łącznika proszę, aby do każdego z nas przybyły Zwierzęta Mocy i tak się dzieje. Pierwsze zwierzę przybywa by obdarzyć swoją mocą, drugie by wskazać przeszkody, z którymi pytający będzie się musiał zmierzyć, jeżeli chce osiągnąć jakiś cel, spełnić swoje marzenia. Ten, kto chce je poznać wyciąga dwie karty z talii Kart Uzdrawiającej Mocy.

Jakie jest Twoje totemiczne zwierzę?

Jednym z moich Totemicznych Zwierząt jest Koń. Ten, kto czytał moją książkę wie, że jest on symbolem mocy. Czarny Ogier daje moc samo uzdrawiania – znajdowania odpowiedzi na wszystkie dręczące człowieka pytania. Żółty Ogier daje moc znajdowania odpowiedzi przydatnych do uzdrawiania i oświecania innych. Czerwony Ogier opowiada o korzyści płynącej z łączenia pracy i potężnej mocy z zabawą. Dzięki temu łatwiej będzie przyciągnąć uwagę innych i zachęcić ich do nauki. Biały Ogier jest symbolem mądrego stosowania i utrzymywania w harmonii wszystkich posiadanych mocy. Prawdziwa moc nie przychodzi łatwo. Wynika z mądrości, którą zdobywa się, idąc różnymi ścieżkami, także wydeptanymi przez innych ludzi.

Dlaczego położyłaś w kręgu karty z wizerunkami aniołów?

Położyłam dziewięć kart przedstawiających anioły wchodzące w skład Orkiestry Anielskiej Mocy, czyli obrazu, który według mojej wizjinamalowała Ania Miarczyńska-Hannah. To do tych Boskich Istot kierujemy swe prośby o wsparcie, modlitwy o Złoty Deszcz Błogosławieństwa, o Dary Losu.

Obraz ten łączy nas ze źródłem uniwersalnej energii. Daje duchowe wsparcie, poczucie bezpieczeństwa i pewność, że nasze prośby zostaną wysłuchane. Jest jednocześnie talizmanem, który sprowadza szczęście, i amuletem, który chroni człowieka i jego dom. Zastosowane w nim kolory, symbole i kształt mandali – działając na ciało, umysł i duszę – wywierają pozytywny wpływ na jakość naszego życia.

Orkiestrę Anielskiej Mocy tworzy Anioł Stróż wraz z Aniołami: Drogi Życia, Miłości, Zdrowia, Bogactwa, Przyjaciół, Dzieci, Wiedzy i Sukcesu. Czy jest wspanialsza opieka niż Anielska?

Wspomniałaś o książce „Pięknie żyć”, co zainspirowało Cię do jej napisania?

Właśnie ten obraz. Gdy powstała „Orkiestra Anielskiej Mocy” to pomyślałam, że wreszcie będę mogła sobie pożyć normalnie. Byłam pewna, że właśnie zrealizowałam swoją misję, do której się wcześniej zobowiązałam. W czasie mojego rozwodu okazało się, że jestem poważnie chora. Jak trwoga, to do Boga, bo gdzie by indziej. Obiecałam wtedy, że rozpoznam każdy Jego znak, jeśli tylko da mi szansę. Dostałam ją i dobrze wykorzystałam. Moje życie być może wydawało się innym niezrozumiałe, mnie czasami również. Z tą różnicą, że ja wiedziałam „co jest grane”. Moje Anioły znalazły się na głównej ścianie w moim salonie. Patrząc na nie pomyślałam sobie, że nie żyję w czasach, kiedy można stworzyć obraz i powiedzieć, że ma magiczną moc. Teraz trzeba napisać, dlaczego on zmienia ludzkie życie. No i napisałam.

O czym będzie Twoja kolejna publikacja?

„Pięknie żyć…” zajmuje się życiem wewnętrznym człowieka, a kolejna moja książka, naszym światem zewnętrznym. Nosi przewrotny tytuł „Bjutifulwor(l)d” (piękne słowo, piękny świat). Inspiracją do jej napisania był mój bunt przeciw katastroficznym prognozom na 2012 rok. Właściwie pisze ją moje życie i niezwykłe przypadki, którymi obdarza mnie Los.

***

Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wielkomiejskiej szamance, bogactwa kolejnych życiowych doświadczeń, które wzbogacą jej nową książkę, dzięki czemu pomoże ona wielu z nas lepiej zrozumieć  świat symboli, albo wręcz odnaleźć siebie w cywilizacyjnej rzeczywistości.

Z Marią Powsińską , wielkomiejską szamanką, autorką książki „Pięknie żyć”, rozmawiała

Joanna Święcicka-Łyszczarz z Kobiecych Pasji.
blog-osobowości

 

4,379 total views, 1 views today

Dodaj komentarz

Why ask?