Sylwia Ewa Paszko


Dlaczego malujesz, czy to wewnętrzna potrzeba, a może konieczność wyrzucenia z siebie czegoś (jakichś emocji, tęsknot, marzeń, wspomnień), a może powiedzenie czegoś innym w ten sposób, a może po prostu lubisz tę atmosferę sam na sam z płótnem, pędzlem i farbą?

Trudno powiedzieć. Myślę, że to jest związane mocno z moimi emocjami. Możliwe, że w ten sposób wyrzucam coś z siebie. Kiedyś stwierdziłam, że to rodzaj wyroku i nie ma zmiłuj, a teraz odbywa się egzekucja. … A może to powołanie? Chociaż obecnie się nie przepracowuję. Leń mnie dopadł.

Jeśli już sie biorę za pracę, działam bardzo szybko, jakby w transie, więc nie mogę zbyt długo, bo czuję się po tym wypalona. Jeszcze bardziej emocjonalnie piszę wiersze. Zanurzam się przy tym w innym świecie.

Dobrze się po tym czuję.

To rodzaj skupienia, który daje mi wewnętrzną jasność i radość.

Malujesz piękne nastrojowe obrazy – jak to się zaczęło, kiedy malowanie stało się pasją i czym ona jest dla Ciebie?

Od urodzenia mam zacięcie do tworzenia pędzlem i farbą. Mama mi to zawsze mówiła. To chyba rodzaj fajnej zabawy.

 

 

Skąd czerpiesz inspiracje, a może pomysły przychodzą same jak myśli ?

Oj, z tym jest bardzo różnie. Czasem coś mocno postanowię, czasem rozmowa z kimś, dobry nastrój, piękny widok, nadzwyczajna atmosfera, silne przeżycie, nuda, śmierć, miłość, dół poniedziałkowy, czyli po prostu życie. Nastrój ku pracy czasem się sam tworzy. Bardzo dobrze robią mi pozytywne kontakty z innymi artystami. Wyjątkowo inspirująco działa na mnie córka. Córka mnie pobudza emocjonalnie, syn intelektualnie. Czasem o czymś usilnie myślę – wtedy, kiedy traktuję temat zadaniowo – myślę, myślę i myślę… i kiedyś tam nagle wyskakuje idealna odpowiedź.

Postrzegasz siebie jako artystkę malarkę, czy przede wszystkim pasjonatkę malarstwa?

Postrzegam siebie jako Sylwię – malującą, rysującą, piszącą, biegającą, gotującą, robiącą na drutach, szyjącą, kochającą, cieszącą się życiem, rodziną i przyjaciółmi. Chociaż nie da się ukryć, że o tzw. „byciu malarką“ kiedyś marzyłam.

Lala i Miś, Czerwińskie plenery

Skłoniło mnie właśnie to, że wiedziałam co chcę robić i co lubię. Nie wiem, czy znałam swoją wartość i czy znam teraz. W zasadzie nie zastanawiam się nad tym specjalnie, a może się tego cały czas uczę? A może ja ku niej zmierzam przez cały czas, albo ją buduję bez przerwy?

Poza tym marzyło mi się kiedyś, żeby malować na luzie. Nawet nie przypuszczałam, że kiedyś to się stanie. Przez sporą część życia pracowałam zarobkowo – dla dzieci – i nie myślałam o tego typu przyjemnościach. Nie myślałam o tym, kim jestem, bo wiadomo, że byłam mamą i to było nadrzędne. Miałam doskonale zorganizowany czas. Kiedy pojawiła się możliwość studiowania, kompletnie się nie zastanawiałam. To był czysty „spontan”, usadowiłam sie w tym, jak w moim własnym osobistym fotelu, na który nieco czekałam, ale w końcu szczęśliwie dotarł i jest dla mnie.

Jak wygląda dzień pracy malarki czy masz ustalone godziny, a może pracujesz pod wpływem natchnienia, aż starczy sił?

Ach, wstyd sie przyznać, często leniuchuję, zwłaszcza teraz, w zimie. Zimą jest ciężko, bo ciągle jest ciemno, a sztuczne światło nie daje mi tego co potrzebuję. Mniej niż w lecie ruchu na powietrzu. Czuję się lekko przyduszona. Jednak zdarza mi się pracować w zimie też, zwłaszcza kiedy dzień zaczyna sie robić dłuższy.

Poza zmienną pogodą jeszcze inne sprawy odrywają mnie od pracy, takie zwykłe: albo rodzinne, albo towarzyskie czy domowe.

Najchętniej biorę do ręki pędzel, kiedy za nim zatęsknię. Nie lubię pracować na siłę, z tym różnie bywa. Trochę mam wyrzuty sumienia, bo wiem, że powinnam systematyczniej pracować, tylko wtedy ma się sensowne efekty. Jednocześnie wiem,  że kiedy nie pracuję, w głowie coś się cały czas dzieje; rozmyślam i wszystko mi dojrzewa powolutku, żeby potem spłynąć elegancko z pędzla na płótno. W pracy jestem typem spontanicznego szaleńca: szybko, nagle i niejako poza świadomością, jak w transie. Okropnie męczące, lepiej by było gdybym spokojnie się tym bawiła. Uczę się takiej pracy.

Czy masz swoich mistrzów – ulubionych malarzy?

Wielu bardzo

Mikołaj, Jagna

podziwiam. Lubię chodzić po muzeach i oglądać różne rzeczy. Ostatnie ciekawe doświadczenia to Turner i Beksiński. Zupełnie różni od siebie, ale i jeden i drugi to klasa sama w sobie.

Co jest dla Ciebie najważniejsze w pracy malarskiej, a co w życiu?

W życiu – ludzie, moi najbliżsi; w malarstwie – ja i moje chcice.

Czy masz jakieś inne pasje, marzenia jeżeli tak to jakie?

Tak, mam nadzieję nauczyć się biegle kilku obcych języków, podróżować (tyle muzeów na mnie jeszcze czeka i zaczarowanych pięknych zakątków!), mieć udane życie rodzinne, namalować jakieś zdumiewające rzeczy.

Jak znajdujesz czas na wszystkie swoje zainteresowania, pracę i rodzinę?

Wolny czas leży i czeka cierpliwie na mnie, aż sie nim zajmę, to kwestia przekierowania energii w odpowiednią stronę.

Czy rodzina wspiera Cię w Twoich twórczych działaniach?

Dzieci są ze mnie dumne, inspirują mnie i kochają. Mam też przyjaciół. To jest piękne. Zawodowo piszę, uczę rysunku i maluję.


Czy jesteś szczęśliwa i czym jest dla Ciebie szczęście?

Rumianek Ali, Kwiaty Ali

Szczęście to ludzie wokół mnie. To mój kolorowy pokój, słońce i drzewa, pachnące trawą powietrze, śnieg.. szczęście to wiele rzeczy.

Wiem że jesteś weganką, jakie przyczyny wpłynęły na decyzję o tym i kiedy do tego doszło? Czy sądzisz, że ten sposób odżywiania wpływa jakoś na twoje postrzeganie świata, a w konsekwencji na Twoje malarstwo?

To były kwestie zdrowotne. Potem zrobiły sie z tego kwestie etyczne. Nie wiem, jak to wpływa na moje postrzeganie świata, naprawdę. Może powiem tylko, że już nie choruję w zimie i mam lepszy humor. Rzadko zdarzają mi się doły, a nawet jeśli – płyciutkie i umiem je szybko zasypać.

Co poradziłabyś osobom, które mają chęć spróbować malarstwa, ale nigdy jeszcze tego nie robiły i nie wiedzą od czego zacząć – co tu jest najważniejsze i czy taka pasja jest droga – jak wyglądają koszty takiej wyprawki malarskiej?

Skromna wyprawka nie jest droga: tempery czy akwarele, bristol i pędzel, a w ostateczności własny palec – to nie są jakieś wygórowane koszty. Każdy maluje, jak lubi: jedna osoba potrzebuje w otoczeniu mieć malujące osoby i zapisuje sie na kurs, inna mistrza, jeszcze inna chce być z tym sama. Niektórzy muszą mieć dla dobrego samopoczucia i twórczych zrywów „papier“, znaczy się – dyplom. Inni muszą mieć dużo pieniędzy, bo potrzebują najlepszych farb, sztalug i doskonałych podobrazi. Wybór jest sprawą indywidualną. Jedyne co trzeba zrobić samemu, to podjąć decyzję i nie czekać na nic, umoczyć pędzel w farbie i potraktować nim papier czy płótno. Niektórzy amatorzy pasjonaci (bardzo ich szanuję) malowali czym mieli, na kawałkach tekturowych pudełek czy niepotrzebnych deskach i szło im świetnie. Niektórzy są teraz sławni. Zapewne wielu z nich maluje w tej chwili swoje cudne rzeczy, o czym my nie wiemy. Ale może kiedyś się dowiemy, zresztą to nie jest ważne, bo to się robi dla siebie.

Moim zdaniem, najlepszym przyjacielem twórczej pracy jest samotność. Więc jeśli się trafi – warto wykorzystać tę chwilę.

 

Dla Kobiecych Pasji Sylwia Ewa Paszko

Profil w Touch of Art Gallery

Kwiaty Ali – rysunek

3,277 total views, 1 views today

Dodaj komentarz

Why ask?