Zastanów się czego naprawdę chcesz,

opanuj się gdy wszystko jest we mgle,

nie będziesz sama, świat dobrze cię zna,

zakochaj się, walcz ze złem, to przetrwa czas.

 

Pokaż wszystkim, że też potrafisz-

kochać, marzyć, przytulać się,

życie zbyt ulotne jest żeby ciągle zadręczać się.

 

(„Krzyk” Ewa Grab)

 

Czy łatwo osiągnąć poczucie spełnienia?

To wymaga dużej wytrwałości, a nawet determinacji, często przepełnionej rozpaczą, zwłaszcza wtedy, gdy czuje się brak zrozumienia ze strony najbliższych, bo jednak każdy z nasz szuka wsparcia.

Niestety mój mąż za wszelką cenę starał się „podcinać mi skrzydła”, co ostatecznie, po wielu latach walki, doprowadziło do rozstania. Było ciężko, ale teraz czuję się jak zwycięzca. Nie miałabym siły dążyć do realizacji marzeń, gdybym tkwiła nadal w toksycznym związku. Teraz patrzę w przyszłość z większą nadzieją i entuzjazmem, tym bardziej, że widzę, jak wiele  w życiu osiągnęłam i mimo wcześniejszych, przykrych doświadczeń, pozostałam optymistką.

W jaki sposób znajdujesz czas na realizowanie marzeń?

Jestem na emeryturze, co daje mi nieograniczoną przestrzeń czasową, przyjeżdżam więc coraz częściej z Kraśnika do Warszawy, biorę udział w castingach, nawiązuję nowe znajomości, promuję swoją płytę, planuję spotkania i koncerty. Staram się również pozyskiwać dofinansowanie na różne swoje działania, bo przecież projekty artystyczne są przeważnie kosztowne.

W jakich castingach bierzesz udział?

Ostatnio starałam się o rolę w serialu „Idealna Niania”. To nie był wstępny casting do bazy agencji aktorskiej, tak jak dotychczas, tylko już bezpośrednio do filmu. Tak jak ja robi wielu, nawet znanych aktorów, bo przecież trzeba zawalczyć, zwłaszcza o dobrze płatne role. Nikt nie przyjmie aktora do pracy jeśli najpierw nie przejdzie on wstępnej weryfikacji, jaką jest casting, po którym i tak trzeba czekać na decyzje reżysera.

Czy udział w takich konkursach jest dla ciebie stresujący?

To nie stres, tylko przyjemność. Bardzo lubię brać udział w castingach, szczególnie podobała mi się atmosfera w Agencji Aktorskiej „Osobowości”, mogłabym tam startować zawsze, czuję się tam świetnie, po prostu czuję tego bluesa. Podobnie jak w szkole aktorskiej, w której rozwijałam swoją pasję, a scena była dla mnie naturalnym środowiskiem i źródłem samorealizacji. Poza tym lubię taką zdrową, nieco sportową, rywalizację, to pozostałość z czasów, gdy startowałam w zawodach sportowych. Wtedy nauczyłam się pozbywać stresu, wytrwale walczyć, radzić sobie z konstruktywną krytyką, która pomaga eliminować błędy i rozwijać się. Te umiejętności pomagają mi zaistnieć na rynku aktorskim.

W jakiej dziedzinie aktorstwa specjalizujesz się?

W wokalu, śpiewam w oryginale pieśni i ballady Bułata Okudżawy.

Mówienie i śpiewanie po rosyjsku nie jest dla mnie trudne i nie jest nowością. Studiowałam filologię rosyjską, działam również w Rzeszowskim Klubie Rusycystów, jeździłam do Kijowa, Moskwy, Petersburga, zarówno w ramach studiów jak i turystycznie oraz towarzysko. Mam tam wielu przyjaciół i z przyjemnością ich odwiedzam.

Zawsze wiedziałam, że jestem związana  z tym krajem, czuję ten klimat i atmosferę. Poza tym lubię nie tylko pieśni, ale również kino i reżyserów rosyjskich. Moim największym marzeniem jest zagranie nawet maleńkiego epizodu w filmie rosyjskojęzycznym.

Powiedziałaś, że specjalizujesz się w wokalistyce, a przecież bierzesz udział w castingach aktorskich. Skąd ta zmiana specjalizacji?

To nie zmiana, tylko uzupełnienie.

Pewnego razu zobaczyłam w Internecie ogłoszenie dotyczące  naboru do Szkoły Aktorsko-Wokalnej „Qurtyna” w Lublinie, coś we mnie wtedy pękło i poczułam, że muszę tam iść. Okazało się, że to była doskonała decyzja, ze względu na niezwykle ciekawe zajęcia aktorskie, baletowe, muzyczne, wokalne…. To mnie wprowadziło w świat odrealniony, daleki od osobistych kłopotów, czyli od rozwodu i kłótni z byłym mężem. Nauka w tej szkole była również spełnieniem tego, co chciałam w życiu robić i do czego mam predyspozycje sportowe, taneczne, muzykalne i aktorskie. Bo przecież trzeba widzom pokazać nie tylko zagrane pięknie monologi, ale również inne umiejętności,  stanowiące uzupełnienie warsztatu aktorskiego.

Kim jesteś z zawodu i w jaki sposób to, co robiłaś przyczyniło się do rozwijania pasji aktorskiej?

Przez trzydzieści lat pracowałam w szkole jako nauczyciel języka rosyjskiego, zarówno w podstawówce, w gimnazjum, jak i w szkole zawodowej. Podczas mojej kariery pedagogicznej uczyłam również innych przedmiotów m.in. matematyki i polskiego. Jednak zdecydowanie język rosyjski był na pierwszym miejscu. Uwielbiam tę kulturę i piękne brzmienie języka i jego siłę wyrazu. Swoim uczniom starałam się zaszczepić zamiłowanie do tego niezwykłego kraju i rozbudzić zainteresowanie nim.  Po tych wielu latach pracy z młodzieżą mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że uczyłam z pasją i mam nadzieję, że to zaangażowanie przekazałam młodszemu pokoleniu.

To właśnie moje studia, a potem praca wpłynęła na rozwój aktorskich, zwłaszcza wokalnych zainteresowań. Najpierw śpiewałam w domu, dla najbliższych, ale potem zaczęłam występować w różnych ośrodkach kultury, na mini scenach, tak zupełnie amatorsko. Najpierw w tajemnicy przed uczniami, ale potem już wszyscy wiedzieli. To moje śpiewanie zaczęło mi pomagać w przekazywaniu wiedzy, a zwłaszcza w poszerzaniu horyzontów uczniom. Tym bardziej, że w moim repertuarze  były ballady rosyjskie, będące naturalnym następstwem mojego wykształcenia i zainteresowań.

Co czujesz, gdy śpiewasz?

Śpiew jest dla mnie jak modlitwa, relaks i zapomnienie o smutkach dnia codziennego, jest też formą twórczego spełnienia, zwłaszcza wtedy, gdy powstają moje autorskie utwory, zapisane najpierw jako wiersze, a potem piosenki.

Jednak zanim zamieniłam w słowa moje własne przemyślenia, śpiewałam ballady rosyjskie przy akompaniamencie gitary, co dawało i nadal daje mi ogromną radość. Moim atutem jest głos i idealna znajomość języka rosyjskiego. Wiem, że dobrze śpiewam, a gdy słyszą mnie Rosjanie, są pewni, że to ich rodaczka. Znam wiele interpretacji ballad Bułata Okudżawy i z przykrością słucham jak kaleczony jest język rosyjski. Z uwagi na pamięć po tak wielkim artyście, wokaliści powinni uważać na poprawność wymowy.

Bułat Okudżawa był początkiem moich rosyjskich poszukiwań, potem pojawiła się Ałła Pugaczowa, Żanna Biczewska, a nawet powstał pomysł wydania zbioru muzyki folkloru rosyjskiego, byłyby to narodowe piosenki typu „Podmoskiewski zmierzch”.

Czy miałaś możliwość występowania w Rosji?

W 2009 roku moje piosenki poznali słuchacze radia Głos Rosji, a w 2012 udzielałam wywiadu dla estońskiej stacji radiowej, mówiłam o mojej płycie „Dusze Arbatu”, słuchacze mieli okazje poznać fragmenty nagrań, a znany, rosyjski krytyk muzyczny Aleksandr Lukjanov, ocenił pozytywnie moją płytę pod względem graficznym, estetycznym, językowym i technicznym, a nawet nazwał mnie „polską German” i życzył wydania złotej płyty. Jak to usłyszałam, to aż zaniemówiłam z wrażenia, bo bardzo ceniłam Annę German i porównanie z nią było dla mnie ogromnym wyróżnieniem.

Na razie jestem bardziej znana w Rosji i Estonii niż w Polsce, ale mam nadzieję, że to zmieni się, dzięki zaplanowanej akcji promocyjnej mojej nowej płyty oraz dzięki internetowym mediom, takim jak FB i Youtube.

Kiedyś rosyjski był wszechobecny, w szkołach, w instytucjach, w sztuce. Czy nadal tak jest? Czy na twoje występy przychodzi wielu amatorów tego języka?

Zaobserwowałam różne etapy, takie jakby fale zainteresowań. Obecnie jest moda na rosyjski, wiele osób uczy się, tym razem bez przymusu, tylko z pasji. Nawet w nowych filmach polskich jest zapotrzebowanie na aktorów rosyjskojęzycznych i to takich, poprawnie mówiących. Nam Polakom wydaje się, że znamy bardzo dobrze ten język, przecież tyle lat uczyliśmy się, tak wiele rozumiemy, ale prawda jest inna. Kaleczymy język rosyjski, przekręcamy znaczenie słów, mówimy i piszemy anty gramatycznie. Tak jesteśmy oceniani przez Rosjan, nawet moja znajoma z Kazachstanu stwierdziła , że mówię ze świetnym akcentem, tak rzadko spotykanym u innych Polaków.

Na moje występy przychodzą przedstawiciele różnych pokoleń zarówno młodzi jak i starzy. Podobnie jest z osobami, które kupują wydaną przeze mnie płytę, jest wśród nich wielu Rosjan, co stanowi dla mnie wyjątkowe wyróżnienie. Tym bardziej, że jak już coś robię, to staram się to doprowadzać do końca, np. jak wcielam się w jakąś rolę lub śpiewam po rosyjsku, to zależy mi na tym, aby robić to dobrze, niemal perfekcyjnie.

Wspomniałaś o płycie, co to za płyta i kiedy planujesz wydać kolejną?

Pierwsza płyta, to „Dusza Arbatu”, została wydana w 2010 roku, w moje urodziny i jest utrzymana w klimacie, takim nieco puszkinowskim. Nagrałam na niej swoje interpretacje ośmiu ballad i pieśni Bułata Okudżawy.

Drugą zatytułowałam „Krzyk”, to są moje autorskie teksty, w aranżacji Grzegorza Skorupy, który wspierał mnie również podczas tworzenia pierwszej płyty. Zanim powstał „Krzyk”, napisałam 40 wierszy m.in. „Warto żyć”, „Jest taki ktoś” i „Bądź sobą”. Zebrałam moją twórczość  w tomiku „Kathersis” , czyli oczyszczenie,  zamieściłam ilustracje i przygotowałam całość do druku.

Większość utworów powstała w 2007 roku, w ciągu pół roku, gdy moja droga życiowa zaczęła się zmieniać, rozpadać i tworzyć na nowo, także każde zapisane słowo przesiąknięte jest  osobistymi przeżyciami, które zapragnęłam przelać na papier.

Gdy już powstały wiersze, pomyślałam, że warto je zaśpiewać, bo po co mam robić kolejne covery np. Pugaczowej, Biczewskiej, Niemena lub Rodowicz, jeśli mogę wydać autorską płytę wraz z tomikiem wierszy.

Wśród poezji śpiewanej, zamieściłam na płycie jeden szczególny utwór pt. ”Bieżyt rieka”, zaśpiewany po rosyjsku i opowiadający o moich osobistych przeżyciach, choć nie mojego autorstwa, tylko Kristiny Orbakajte , córki Ałły Pugaczowej.

Co najbardziej fascynuje Cię w Rosji?

Ludzie i ich podejście do życia.

My Polacy na Rosjan patrzymy pod kątem złych wspomnień historycznych i polityki, a tak naprawdę to ludzie, którzy kochają kulturę, literaturę i sztukę. Są pogodni i rozśpiewani, potrafią się bawić, są też inteligentni i oczytani. W rosyjskich miastach, na ulicy, w autobusie, w metrze…  można spotkać  ludzi pogrążonych w lekturze książek. Niekiedy trudno jest dostać się do teatru, kina, na wystawę, do muzeów, czy też na koncerty, bo wszędzie jest tłum spragnionych nowości kulturalnych Rosjan.

Kiedyś nawet chciałam zamieszkać na stałe w Moskwie lub Petersburgu, bo mam tam wielu znajomych i lubię tę wyczuwalną atmosferą różnych epok, widoczną głównie w architekturze i dającą poczucie zatrzymania czasu.

Na płycie podpisujesz się Sadko, co oznacza ten pseudonim?

Sadko to postać ze średniowiecznych baśni rosyjskich, pisanych wierszem i przy okazji mój pseudonim artystyczny. Wybrałam go, ponieważ to bardzo pozytywna postać i tak jak ja, trwale związana z kulturą rosyjską. Sadko jest jakby pomostem łączącym mnie z Rosją, której stałam się częścią,  poprzez znajomość języka, częste podróże, piosenki,  filmy, książki i rosyjskich przyjaciół, których mam tak wielu.

Czy wydanie płyty wiąże się z dużymi kosztami?

Przeważnie szukam sponsorów. Przy pierwszej płycie był nim  burmistrz Kraśnika, Starostwo powiatowe oraz poseł ziemi  lubelskiej Wojciech Wilk. Jednak cześć kosztów muszę sama ponieść, to jest po prostu inwestycja, zasilana pożyczką bankową.

Wsparcie Pana Wilka było bardzo ważne, bo promował płytę w Sejmie i zainteresował moją twórczością około 50 osób.

Wydanie kolejnej płyty planuję nagłośnić w radiu i w prasie, zwłaszcza w Kurierze Lubelskim. Chciałabym też prosić o wsparcie nowego burmistrza Lublina pana Krzysztofa Żuka, bo przecież chodzi o działania artystyczne Kraśnika, miasta w którym obecnie mieszkam i które jest na Lubelszczyźnie.

Śpiewasz ballady rosyjskie i jednocześnie swoje własne utwory, czy możesz zdradzić Czytelnikom jak wygląda Twój poetycki warsztat pracy twórczej?

Jak mam wenę od razu biorę kartkę, długopis i zapisuję słowa, zanim znikną. Robię to wszędzie, w domu, w autobusie, pociągu, na ulicy. Wiem że muszę zapisać przynajmniej pierwszą frazę, tytuł piosenki lub wiersza. Bywa tak, że w dziwnych miejscach i w zaskakującym czasie powstaje cały utwór, a niekiedy fragmenty, które nawet po miesiącu dopracowuję. Tak właśnie powstał monolog aktorski, który zaczęłam pisać pół roku temu, a dopiero niedawno skończyłam.

Piszę nieustannie, gdy mam głód twórczy, a niekiedy owoce mojej pracy zmieniają powstałą wcześniej koncepcję, tak jak piosenka „Krzyk”, którą napisałam, gdy już przygotowałam całą płytę i teraz zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby, gdyby, to właśnie ta piosenka była motywem przewodnim płyty autorskiej, a nie utwór „Warto żyć”.

„Krzyk”, to świetny tekst, to taki mój osobisty bunt, przeciwko widocznym brakom: moralności, ciepła, czy życzliwości w życiu osobistym i nie tylko. Warto by było, do słów skomponować muzykę i nawet z tego powodu opóźnić wydanie płyty.

Czy zrealizowałaś wszystkie swoje marzenia?

Większość, ale lista jest długa i często uzupełniana.

Zawsze marzyłam o byciu nauczycielką, śpiewaczką, aktorką, pływaczką i łyżwiarką. Udało mi się zrealizować wszystkie te marzenia. Karierę nauczycielki, pełną sukcesów, których miarą byli zaangażowani w zdobywanie wiedzy uczniowie, mam już za sobą.

Byłam też pływaczką, działałam w grupie „Masters”, brałam udział w licznych zawodach, organizowanych w Czechach i na Słowacji, a nagrodą za wytrwałe treningi były zdobywane przeze mnie medale, mimo dużej konkurencji, czyli rywalizacji pomiędzy 400 zawodnikami.

Nadal świetnie pływam, ale teraz jedynie dla przyjemności.

Zrealizowałam również swoje łyżwiarskie marzenie. Od 50 lat uprawiam amatorsko ten sport. Na lodowisku w Kraśniku jestem najstarsza, ale i tak wszyscy podziwiają moje umiejętności i gratulują wytrwałości, a to jest miłe, i mobilizujące do dalszego działania, np. do poszukiwania możliwości występu w rewii na lodzie. Kto wie może kiedyś mi się uda?

Na mojej liście marzeń jest też nieustannie doskonalony warsztat wokalny i aktorski.

Marzę też o podróżach po ciepłych krajach, które są dla mnie wytchnieniem, od trosk życia codziennego. Zwiedziłam prawie całą Europę, doszłam jednak do wniosku, że najlepiej się czuję tam, gdzie jest najbardziej ciepło, czyli na Czarnym Lądzie, i to on najbardziej mnie fascynuje. Byłam już parę razy w Egipcie i Tunezji. Jednak marzą mi się inne afrykańskie kraje, bo lubię nie tylko egzotykę, pyszne jedzenie, palmy i ciepłą wodę ale również miłych, uśmiechniętych ludzi , których w Polsce jest pewien niedostatek.

Lubię dopisywać marzenia do mojej, coraz dłuższej listy, bo już samo dążenie do realizacji daje mi poczucie spełnienia.

 

 

Z Ewą Grab piosenkarką, poetką, aktorką i miłośniczką ballad rosyjskich rozmawiała

Joanna Święcicka-Łyszczarz z Kobiecych Pasji

blog-osobowości

 

 

5,058 total views, 1 views today

One thought on “-Pieśni życia – Ewa Grab

Dodaj komentarz

Why ask?