Mimo wszystko pasja

Która z nas nie lubi czasem wyłączyć się z życia, zapomnieć o obowiązkach i oddać się na moment własnym zainteresowaniom? Jednak, gdy czasu coraz mniej, a trzeba go dzielić także między rodzinę, przyjaciół i pracę, czy można jeszcze pozwolić sobie na ten luksus, zwłaszcza, gdy zainteresowań ma się naprawdę wiele? Renata Kosin znalazła na to radę, łącząc wszystkie pasje w tej największej, jaką jest pisanie. Owocem owego mariażu jest „Mimo wszystko Wiktoria”.


Nie boi się wyzwnań ani nowości – z pewnością tak najłatwiej scharakteryzować Renatę Kosin, której debiutancka powieść właśnie trafiła na półki księgarskie. „To przedwczesna realizacja planu emerytalnego” – śmieje się autorka, która dawniej zarzekała się, że pisać zacznie dopiero na emeryturze. Jej pierwsza książka opowiada o przyjaźni między kobietami, ale nie tylko. Między wierszami zostały też ukryte trudne tematy dotyczące kobiet, mężczyzn i ich tożsamości płci, w tym sprawy dotyczące ojcostwa i macierzyństwa, relacji damsko-męskich czy zbuntowanych nastolatków. Bohaterki „Mimo wszystko Wiktoria” udowadniają, że ze szczęściem jest jak z układanką – czasem pozornie niepasujące elementy wystarczy tylko odpowiednio poprzekładać – a że życie każdej kobiety to ciągle poszukiwanie kolejnych części tej układanki – spokojnego domu, szczęśliwej rodziny, satysfakcjonującej pracy, możliwości rozwijania swoich pasji oraz wielu innych, bardzo subiektywnie dobieranych części.

 

W swoistym centrum „Mimo wszystko Wiktoria” znajduje się zajmujący cały parter zabytkowej kamienicy Dom Otwarty dla Pań – nietuzinkowy sklep z artykułami do rękodzieła artystycznego, w którym prowadzone są także rozmaite warsztaty. Taki Dom Otwarty to zresztą jedno z największych niezrealizowanych marzeń autorki, która fascynację decoupagem przywiozła z Francji. „Sześć lat temu pewna Francuzka podarowała mi tacę ozdobioną tą techniką” – opowiada pani Renata. – „Zaczęłam szukać materiałów na ten temat w Internecie i wsiąkłam. Zaczęłam zdobić wszystko, co wpadło mi w rękę” – śmieje się. – „Nawiązałam internetowe znajomości z innymi fascynatkami decoupage, starając się wciąż doskonalić zdobywane umiejętności”. Po pewnym czasie pani Renacie zaproponowano prowadzenie warsztatów decoupage w lokalnym Centrum Kultury. Decoupage to jednak nie pierwsza i nie ostatnia pasja autorki „Mimo wszystko Wiktoria”, która w wolnych chwilach oddaje się też innym zajęciom plastyczno-rękodzielniczym: maluje (farbami do szkła, suchymi pastelami), szydełkuje i szyje. Bardzo ubolewa, że – w przeciwieństwie do bohaterek swojej powieści – nigdy nie nauczyła się jednak robić frywolitek.

 

Inne dwa „koniki” pani Renaty są ze sobą powiązane bardzo ściśle – są to: zamiłowanie do podróży oraz smaki, bo, jak podkreśla autorka, najbardziej lubi zwiedzać węchem i smakiem. Wszystkie wrażenia z podróży, jakie odnaleźć można w „Mimo wszystko Wiktoria” pochodzą z autopsji – autorka ma nawet zdjęcia opisywanych miejsc. Pasję do podróży dzieli z rodziną. „Często wyjeżdżamy, jednak tylko tam, gdzie da się dojechać samochodem, względnie promem i samochodem. Na razie nie ruszamy się poza granice Europy. Jedziemy na tzw. wariata, ze szczegółowym planem, którędy, mniej szczegółowym – co zobaczymy po drodze – czasem po prostu uda nam się natknąć na coś ciekawego, czego nie było w przewodniku” – opowiada pani Renata. „Często jedziemy kompletnie bez planu, gdzie będziemy nocować, i to ostatnie zwykle dostarcza nam najwięcej emocji. Unikamy też w miarę możliwości miejsc typowo turystycznych, dzięki czemu możemy poznać zwiedzane miejsca naprawdę, od podszewki, zagłębić się w ich atmosferę, poznać i poczuć ich kulturę i klimat, poznać zwyczajnych ludzi, a nie tych sztucznych autochtonów, ukształtowanych zgodnie z oczekiwaniami turystów”. Po powrocie do domu autorka stara się odtworzyć w zaciszu własnej kuchni poznane smaki. „Uwielbiam rozpieszczać kulinarnie moją rodzinę” – wyznaje. Kuchenne wyzwania, całe to pichcenie, eksperymentowanie z kolejnymi przepisami i tworzenie nowych dostarcza jej dużo radości. Chleb też robi własnoręcznie – „Piekę sama, prawdziwy, na czteroletnim zakwasie” – mówi.

 

Parapety w domu pani Renaty już od marca pozastawiane są pojemnikami z kiełkującymi roślinkami. Nieraz można zobaczyć, jak pochyla się nad nimi, jakby rozmawiała z ich zawartością… i tak jest w istocie! „Wierzę, że do roślin trzeba przemawiać. I przemawiam, codziennie, nie zwracając zupełnie uwagi na dziwne miny domowników” – śmieje się pani Renata, która stara się każdy kwiat, każde warzywo i każde zioło hodować od nasionka. „Mój mąż twierdzi, że ogród to nie moja pasja, ale »szmergiel«, bo po co komu uczyć się łacińskich nazw roślin, które posadziło się w ogrodzie? Lubię wiedzieć, co w nim rośnie, w końcu to mój ogród”.

 

Wszystkie zainteresowania pani Kosin odnaleźć można w tej niezwykle ciepłej powieści, jaką jest „Mimo wszystko Wiktoria”. Autorce udało się przemycić do niej nawet swoją miłość do zwierząt pod postacią psa Zuzanny (prowadzącej Dom Otwarty dla Pań), Cynamona.

 

Jeżeli zaś chodzi o samą fabułę powieści… Pewnego dnia w prowadzonym przez Zuzannę Domu Otwartym dla Pań – nietypowym sklepie z artykułami do rękodzieła – pojawia się niejaki Filip Orecki, żądając zapisania na kurs rzemiosła artystycznego. Swoim nietypowym zachowaniem wzbudza zaciekawienie uczestniczek warsztatów oraz przyjaciółek Zuzanny – Michaliny, Edyty oraz Gabrieli. Czego tajemniczy mężczyzna szuka na kursie frywolitkowym i co wspólnego z tym  ma czerwona sukienka w białe groszki? Tego dowiecie się, sięgając po powieść!

 

Wszystkie ceramiki zdobione techniką decoupage umieszczone w artykule są autorstwa Renaty Kosin.

 

2,698 total views, 1 views today

Dodaj komentarz

Why ask?