Konkurs „Jesienna miłość”

sekret z przed lat

Dla Czytelników Kobiecych Pasji mamy dwa egzemplarze powieści „Sekret sprzed lat” autorstwa Katarzyny Redmerskiej to powieść obyczajowa z historią w tle.

Nieubłaganie zbliża się koniec lata dlatego też ogłaszamy konkurs „Jesienna miłość”, aby wziąć w nim udział wystarczy w komentarzach opisać historię jesiennej miłości. Własną, zasłyszaną bądź wymyśloną, dziejącą się jesienią lub może w jesieni życia.

Najciekawsze dwie wypowiedzi w ocenie redakcji Kobiecych Pasji zostaną nagrodzone powieścią „Sekret sprzed lat”.

Rozstrzygnięcie konkursu 15 października 2016 r.  nazwiska zwycięzców zostaną opublikowane na stronie.

Zapraszamy do udziału i życzymy powodzenia.

Przedstawiamy również recenzje książki i kilka słów o autorce Katarzynie Redmerskiej, której artykuły o zdrowiu i urodzie są  chętnie czytane na naszym portalu . 

Rodzinny sekret, wyznany przez nestora rodu Krzenieckich wywołuje zamieszanie w rodzinie. Starszy Pan u schyłku życia postanawia rozliczyć się z trudną przeszłością – zaślepiony gniewem dawno temu zerwał wszelkie kontakty z jedyną siostrą. W ostatniej woli wyznaje ukochanemu wnukowi Adamowi swoją tajemnicę, prosząc, by w jego imieniu ponownie scalił rodzinę. Nakazuje mu odnalezienie Zuzanny, wnuczki i jedynej żyjącej krewnej jego siostry. Zuzanna przybywa do rodzinnego domu babki, gdzie na jaw wychodzą skrzętnie skrywane sekrety. Niespodziewanie otrzymany spadek oraz emocje związane z pozyskaniem nowej części rodziny, nie uśpią czujności i intuicji młodej kobiety. Wiedziona przeczuciem postanowi odkryć prawdę, która będzie trudna do zaakceptowania. Cała sytuacja stanie się poważnym sprawdzianem dla rodzącego się wbrew zdrowemu rozsądkowi uczuciu. Co wspólnego ze znaną i majętną rodziną o tradycjach szlacheckich ma okryty złą sławą esesman? Czy z miłości można zniszczyć komuś życie? Czy ukrywanie prawdy, nawet tej najgorszej może być usprawiedliwione? Czy uczucie jest w stanie zmazać piętno bolesnej przeszłości?

Katarzyna Redmerska – dziennikarka, felietonistka. Związana z pismami z branży medycznej i farmaceutycznej. Właścicielka ślicznego kota o imieniu Ziajęty, który stał się inspiracją do serii felietonów w jednym z portali dla psów i kotów. Opowiadania zaczęła pisać w szkole średniej, publikowała w wielu kwartalnikach literackich, almanachach i portalach pisarskich. „Sekret sprzed lat” to jej pierwsza powieść.

5,000 total views, 2 views today

9 thoughts on “Konkurs „Jesienna miłość”

  1. Wrzesień i jesień.Okres nie tylko powrotu do szkoły,ale czas wytężonej pracy na polach .Wykopki! Kto z mojego pokolenia nie pamięta tego czasu?W każdej szkole organizowane były wyjazdy o PGR-ów i tam pod okiem kierownictwa i pracowników zbierało się ziemniaki. Nie każdy jeżdził chętnie na wykopki.Bo i praca ciężka i warunki jakie były stworzone dla młodzieży z miasta dalekie były od ideału. Jednak kilkudniowy pobyt z dala od rodziców czasami kusił! Wtedy poznawało się nowych ludzi,a i maleńkie „grzeszki” jak papierosek zapalony w kącie ,czy wino popijane pod kołdrą z koleżankami /jako objaw samodzielności,dorosłości i szpan/ były nie lada pokusą.Ewelina nie za bardzo miała ochotę na takie wyjazdy.Wolała siedzieć w domu.Właśnie przyniosła z pobliskiej biblioteki książki,na które dość długo musiała czekać.Wśród nich była przecież „Sztuka kochania”Michaliny Wisłockiej.Gdy o niej pomyślała to od razu robiło jej się gorąco z wrażenia.Ale jak mus to mus! Ewelina spakowała torbę i ruszyła do szkoły,gdzie miały czekać już podstawione ciężarówki.Spojrzała na zegarek-no ładnie.Teraz to już muszę biec i oby tramwaj był na czas-pomyślała dziewczyna.Do szkoły trzeba dojechać,a ma tylko dziesięć minut czasu! Niestety jak to zwykle bywa tramwaj przyjechał opóżniony.Gdy Ewelina dotarła pod gmach liceum to po samochodach i koleżankach nie było nawet przysłowiowego smrodu.Plac przed szkołą świecił pustkami,tylko na ławeczce pod kasztanowce siedział jakiś chudy chłopak.Spojrzała na niego i przypomniało jej się,że to jest brat jej koleżanki.Starszy od nich o jakieś dwa lat ,uczeń pobliskiego Technikum Łączności.Cześć-dawno pojechali-spytała. Chłopak podniósł głowę znad czytanej właśnie książki i spojrzał na dziewczynę zaskoczony.No już kilka minut temu.A ty co ,nie dałaś rady?
    Nie tramwaj mi się spóżnił i chyba „musztarda po obiedzie”-pojechali beze mnie !Jednym słowem mam przechlapane jak wrócą! Dyrka mnie zruga ,a i sprawowanie poleci w dół!
    Chłopak spojrzał na nią swoimi zielonymi oczami,zmarszczył śmiesznie piegowaty nos,uśmiechnął się szeroko,a pod nią nogi ugięły się z wrażenia !
    Wiesz co,nie martw się.Co ma być to i tak będzie.Lepiej chodżmy na spacer i na herbatę z konfiturą do Plantowej.Spacer i herbata przeciągnęły się do póżnego wieczoru.Ewelina nie przypuszczała,że nowa znajomość okaże się tak intrygująca!
    MIjały lata,Ewelina została żoną,matką i póżniej babcią.Im była starsza tym częściej jej myśli wracały do przeszłości.Wspomnienia wracały jak ptaki na wiosnę.Często przypominała sobie ten wyjątkowy dzień i tego wyjątkowego chłopaka.Jego oczy,piegowaty nos i szeroki uśmiech!Na samo wspomnienie czuła,że jest młodsza o co najmniej trzydzieści lat.Wprawdzie ta jesienna miłość nie przetrwała próby czasu i wraz z wiosną się skończyła,to ona po dziś dzień pamięta jaki fajny to był czas.Pamięta jak cudownie było wspólnie czytać i poznawać „Sztukę kochania”podręcznik prawdziwej miłości”jak o niej mawiała. Podręcznik,który miał ją nauczyć życia i chyba czegoś nauczył!

  2. 15 lat temu , a dokładnie 15.10 dwoje ludzi na dwóch krańcach polski odnalazło się na Internecie. Ona zakochana w morzu ….chciała żeby dzieci, kiedyś w przyszłości mogły jeździć na wakacje nad morze. On szukał ciepła i miłości po zakończeniu toksycznego związku. Przez pierwsze pół roku pisali do siebie codziennie emaile, sms’y i listy papierowe. Wieczorami godzinami rozmawiali przez telefon, o swoich radościach i troskach. Stali się dla siebie prawdziwymi przyjaciółmi jeszcze przed pierwszym spotkaniem. Po raz pierwszy spotkali się dokładnie pół roku od pierwszego maila napisanego przez nią do niego. Już przy pierwszym spotkaniu każde z nich wiedziało, ze całe życie czekali właśnie na siebie. Zaczęli snuć marzenia o wspólnym patrzeniu w gwiazdy, o trójce dzieci i o własnym domu z ogródkiem. W pierwszą rocznicę „pierwszego listu napisanego przez nią do niego” on zapytał, czy zostanie jego żoną…..Pobrali się dokładnie 15.10 w drugą rocznicę „pierwszego listu napisanego przez nią do niego”. Wszystkie trzy córki urodziły się jesienią:-)

  3. Moja miłość rozpoczęła się właśnie jesienią i muszę przyznać, że jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Uważam, że jesień jest taką szczególną porą roku, pełną uroku i to właśnie wtedy człowiek poszukuje swojej drugiej połówki, do której chciałby się przytulić . Jesień to najcudowniejszy czas w roku, który sprzyja romantycznym spacerom i spędzaniu czasu we dwoje. Poznałam swojego mężczyznę w ostatnich dniach lata i było to wyjątkowe spotkanie. Poznaliśmy się przez Internet i umówiliśmy się na spacer. Jako miejsce spotkania wybrałam pewien mostek. Kiedy dotarłam na miejsce tajemniczego chłopaka jeszcze nie było. Czekałam 5, 10 minut, ale po 15 minutach zaczęłam się niepokoić, że nie przyjdzie. Napisałam do niego wiadomość i wtedy okazało się, że czekał na innym mostku i powiedział, że już do mnie biegnie. Nigdy nie zapomnę tego momentu jak szedł w moją stronę i tego cudownego uśmiechu. W tym momencie wiedziałam już, że to ten mężczyzna, na którego czekałam. Przegadaliśmy kilka godzin siedząc na ławce w parku w otoczeniu cudownych kolorowych drzew. Za 2 tygodnie mijają dwa lata od tego momentu, a my planujemy naszą wspólną przyszłość i cieszymy się na nadchodzącą jesień. Mam nadzieję, że nasza rocznica i tegoroczna jesień będą pełne niespodzianek.

  4. Jesienna miłość… Jak wypowiedziałam te słowa, to oczami wyobraźni zobaczyłam drewniany kościółek, udekorowany na uroczystość ślubu…
    Zobaczyłam siebie, kiedy w pierwszą październikową sobotę przyjechałam pod kościół razem z moim narzeczonym… jak wiatr rozwiewał mi welon i włosy zaproszonych gości…
    3 października 2009 roku wyszłam za mąż za mojego Towarzysza Życia…
    Później pojechaliśmy na kilka dni nad nasze morze. Nie przeszkadzało nam to, że było zimno. Rozgrzewały nas ubrania i uczucia. Tak się złożyło, że mój Mąż wtedy był pierwszy raz nad morzem i od razu zakochał się w nim 😀
    Cieszę się, że on kocha to co ja. Od tej pory jeździmy nad morze we wrześniu, bo to już nasza tradycja… lubimy, jak jeszcze jest ciepło, nie ma ludzi, liście zaczynają żółknąć… Żeby dotrzeć na plażę, musimy przejść około kilometra przez pachnący las. Słyszymy szum drzew i szum morza… im bliżej, tym wyraźniej. I ten jedyny, niepowtarzalny zapach lasu i morza… i nagle zza wydmy wyłania się morze, plaża w obie strony pusta, lub czasami pojawi się kilka osób.
    Kocham morze, a jeszcze bardziej kocham mojego Męża.
    Zaś jechać z ukochaną osobą w ulubione miejsce, to jest podwójne szczęście :)

    Bo przecież miłość nie musi dotyczyć tylko osoby, ale też miejsca….

  5. Kolorowe liście wirują w rytmach chłodnego wiatru, od czasu do czasu mieniąc się w blasku zachodzącego słońca. Mgła otula Matkę Ziemię, kładzie się wygodnie niczym puchowa kołdra. Ludzie spacerują w tej całej atmosferze, zupełnie mnie nie zauważając. Jakbym była duchem. Zjawą znikąd, zupełnie nie pasującą do tego sielankowego obrazka. W powietrzu czuć miłość… Właściwie to ten zapach mnie przeraża! Dlaczego? Bo choć potrafię go dostrzec, nie mogę odczuć! Tak, jestem kolejny rok sama. Następna piękna jesień mija, zwiastując kolejne samotne zimowe wieczory. Wracam do gazety! Przestaję bujać w obłokach. Przeglądam kartkę po kartce, jednak myślami jestem zupełnie gdzie indziej. Horoskop! Ciekawe co to za kolejne brednie- myślę. Jednak zaczynam czytać”W tym tygodniu masz szansę spotkać prawdziwą miłość” No nie! czyżby świat zwariował tej jesieni? Wstaję zdenerwowana i czym prędzej chce uciec, schować się przed światem. Ałć! -leżę na zimnym chodniku. Zamiast miłości czuję obolałe plecy! No co za dureń! Jak można jeździć rowerem tak szybko nie patrząc na pieszych! Naglę widzę dłoń wyciągniętą w moim kierunku, skierowaną by pomóc wstać. „Nic się Pani nie stało? Najmocniej przepraszam!”- oznajmił jakby znajomy męski głos. „Nie!”- warczę oburzona, odpychając pomocną dłoń. Podnoszę się by poznać sprawcę nieprzyjemnego upadku i powiedzieć mu co myślę. Krótko mówiąc nawrzucać mu! Oczom nie wierzę!- to Wojciech, moja pierwsza szkolna miłość! „Ania to Ty?”- pyta speszony. Nie byłam w stanie powiedzieć żadnego słowa. Mój plan by głośno krzyczeć także poszedł w diabły. Byłam jeszcze bardziej speszona niż on! „Cześć, to ja!”- odparłam drżącym głosem. Wojciech był moją pierwszą miłością, jak widać niespełnioną. Podjął studia w Krakowie i kontakt się urwał. Każde poszło w swoją stronę, a ja nigdy nie zdążyłam mu powiedzieć jak bardzo go kochałam. Podczas samotnych nocy często o nim myślałam, zastanawiałam się jak potoczyło się jego życie, mając nadzieję że kiedyś jeszcze się spotkamy! „Jesteś jeszcze piękniejsza niż za czasów szkolnych! Co u Ciebie? Dalej tu mieszkasz?- lawina słów spłynęła w moją stronę. Siedzieliśmy dobrą godzinę na ławce, aż w końcu zaproponował kawę w ramach przeprosin. Oczywiście nie protestowałam. Czułam, jakby uczucie zrodziło się na nowo. Wróciłam się do czasu, gdy byłam nastolatką. Skrywane uśmiechy przeplatały się z naszymi spojrzeniami.Nie mogliśmy przestać gadać i oderwać od siebie wzroku. Opowiedział mi co u niego. Ja streściłam mu swoje mało interesujące życie, a czas płynął i płynął.. Nie wiedzieć kiedy minęło kolejnych kilka godzin. Straciłam poczucie czasu i nawet ból po upadku już mi nie przeszkadzał. „Przepraszam Państwa bardzo, ale już zamykamy”= rzekł kelner. Patrzę na zegarek 23.00. „O Boże! Wojtek czas na nas, widziałeś która godzina?” Jego oczy jakby nagle straciły dotychczasowy blask, a uśmiech zniknął. Z manierami prawdziwego gentlemana zostałam odprowadzona do domu. Już miałam wchodzić po schodach gdy nagle słyszę -„Aniu czekaj!”. Wracam niepewnie, drżącym krokiem i czuję dreszcz, dokładki taki sam, jaki przeszedł mnie, kiedy ostatni raz widzieliśmy się. -„Wiesz Aniu, wcale nie chcę Cie przepraszać, że potrąciłem Cię rowerem. Dzięki temu znów mogłem Cię zobaczyć, a od kilku lat o niczym innym nie myślałem. Co prawda mam dobre wykształcenie i pracę, ale co mi po tym, gdy każdy wieczór spędzam sam. Nigdy nie mogłem sobie wybaczyć, że nie powiedziałem Ci wcześniej ile dla mnie znaczysz!” Zatkało mnie! Ale zanim zdążyłam cokolwiek coś wykrztusić z siebie, poczułam jego usta na swoich!”
    Od teraz wierzę w moc jesieni. Wiem, że potrafi obdarować nas prawdziwą miłością. Nigdy nie myślałam, że spotka mnie uczucie rodem z Harlequina, a jednak. Dziś to szczęście ciągle jest ze mną, ma na imię Wojciech, jest moim mężem i wspaniałym ojcem dla naszej córeczki. Każda jesień jest dla mnie wspomnieniem tego nieoczekiwanego zdarzenia, które już na zawsze sprawiło, że zimowe wieczory przestały się dłużyć. Muszę się też przyznać, że nie śmieję się z horoskopów!

  6. Swoją ostatnią i najbardziej intensywną chyba miłość P. poznała nie tylko w jesieni swojego życia, ale również pewnego ponurego listopadowego popołudnia. Ciągnęła jak zwykle po krzywych chodnikach małego miasteczka, w którym spędziła swoje całe życie, wózek zakupowy, kiedy na jej drodze stanął On – A., nowy mieszkaniec. Miał zamiar zapytać się o drogę do pasmanterii, bo potrzebował kupić czarną nitkę, jednak od chwili, w której ujrzał P. stał jak wryty i tarasował jej przejście. Właściwie nie był to w tym momencie problem, ponieważ P. również zamieniła się właściwie w słup soli i tylko patrzyła się na nieznajomego mężczyznę. Ich dwie pary nieco już wyblakłych oczu połączyły się co najmniej na dwie minuty. Tę nikłą więź zerwały narzekania innych przechodniów i czar prysł. Jednak nie w sercach dwojga dojrzałych ludzi. P. wróciła do ciągnięcia wózka, jednak A. przytrzymał ją spontanicznie za rękę i wyszeptał: „Nie odchodź. Znalazłem Cię wreszcie”. Potem życie potoczyło się czybciej, niż by się tego spodziewali. On poszedł z nią na zakupy, a potem na koniec świata. Właściwie dosłownie – po miesiącu znajomości wyruszyli w podróż do Australii. Oszczędzane przez A. pieniądze na wielką podróż zostały spożytkowane na obejrzenie Sydney, Uluru i oceanu otaczającego kontynent. Choć otoczeniu trudno było uwierzyć, że wielka miłość może przyjść na ostatnim zakręćie życia, to zakochana dwójka rozbiła te stereotypy na małe kawałki. P. już nigdy nie ciągnęła wózeczka zakupowego – robił to A., ponieważ codzienne zakupy były dla niech wspólną przyjemnością. Choć ich wspólna wieczność, liczona naszym ludzkim czasem, nie była długa, to dla nich stanowiła wszystko.

  7. Był chłodny, deszczowy dzień jakich wiele o tej porze roku. Anna chodziła wolno ulicami miasta, zastanawiając się nad tym jak wiele okrutnych chwil przygotowało jeszcze dla niej życie. Miała dosyć wszystkiego, dosyć rodziny, przyjaciół, uczelni, … i jego. Nie mogła zrozumieć jak po tylu latach mógł ją zostawić, nie robiły na nim wrażenia te wszystkie piękne chwile, które razem przeżyli? Odszedł tylko dlatego, że nie był gotowy na ślub? W wieku 29 lat… Mimo, że minęło już pół roku, w głębi serca nadal miała nadzieję, że może jeszcze nie wszystko stracone, może jeszcze pójdzie po rozum do głowy i przybiegnie z bukietem róż i zacznie ją przepraszać. Niestety dni mijały a Anna pogrążała się w rozpaczy coraz to bardziej. Odechciało jej się żyć, codziennie mówiła sobie, że nie ma już dla kogo…
    ,,Do pełni szczęścia potrzebny mi jeszcze ten deszcz” – pomyślał omijając kałuża za kałużą Sebastian. Właśnie wracał ze spotkania z kumplem, miał nadzieję, że spokanie pomoże mu zapomnieć o wydarzeniach sprzed roku, niestety ,,dobry kolega” tylko rozgrzebał ranę. Czy naprawdę musiał mu mówić, że Kaśka rzuciła swojego faceta? Kolesia, z którym przyłapał ją na zdradzie… W ich własnym mieszkaniu… Jego pierwsza w życiu delegacja i od razu taki finał, naprawdę trzeba mieć w życiu szczęście. ,,Mam dosyć tego dnia” – wyszeptał idąc przed siebie.
    Anna podniosła na chwilę głowę i zobaczyła znienawidzony przez siebie most w parku. Dlaczego tak ją drażnił? Nazywany był magicznym mostem zakochanych, pary wieszły na nim kłódki symbolizujące ich nierozerwalną miłość, które miały im zapewnić szczęśliwe życie razem. Westchnęła i postanowiła przejść po nim jak najszybciej będzie potrafiła. Nie unosząc do góry głowy zaczęła biec. Właśnie miała z niego zbiegać gdy zobaczyła przed sobą jakiegoś mężczyznę. Niestety było już za późno i oboje przewrócili się wprost na znajdującą się obok mostu ogromną kałużę.
    – Uważaj jak chodzisz! – wrzasnęła wściekła Anna.
    – Jak ja chodzę? Przecież to Ty na mnie wbiegłaś! – odparł mężczyzna.
    – Ehhh…. Wiem, bardzo pana przepraszam – odparła ze skruchą – O, nie! moja książka! – wyszeptała ze łzami w oczach dziewczyna. Nawet nie zauważyła jak książka, którą miała pod kurtkę wraz z nimi wpadła do kałuży, będąc w tym momencie całkowicie przemokniętą.
    – Sebastian jestem. Podaj mi rękę pomogę Ci wstać. – Uśmiechnął się a Anna zrobiła jak mówił. – Niestety wydaje mi się, że książki nie da się już uratować, jeżeli tylko pozwolisz kupię ci nową. – Powiedział trzymając w ręku książkę namokniętą niczym gąbka.
    – Nie o to chodzi… To prezent od bardzo ważnej dla mnie osoby, od mojego narzeczonego… byłego…, byłego narzeczonego. – Wyjąkała dziewczyna.
    – W takim razie powinnaś się cieszyć – Z uśmiechem odpowiedział Sebastian. – Jak widać masz chociaż jeden problem z głowy. Chciałbym zaprosić cię na gorącą czekoladę, myślę, że obojgu bardzo nam się przyda. A po drodze, jeżeli oczywiście pozwolisz, wejdziemy na chwilę do księgarni a ja odkupię ci zniszczoną książkę. Umowa stoi? – Sebastian sam był pod wrażeniem wypowiedzianych przez siebie słów, jednak dziewczyna wywarła na nim takie wrażenie, że nie potrafił postąpić inaczej.
    – Umowa stoi. – Odrzekła Anna, uśmiechając się przy tym i ocierając pozostałe jeszcze na policzkach łzy.
    – Zaczekaj chwilę – Sebastian pochylił się nad nią. – Masz we włosach liście. Mnie się podobają, nie chcę jednak abyś była zła gdy zauważysz swoją ozdobę. – po czym delikatnie wyciągnął liście z jej mokrch już włosów.
    – Dzięki, masz szczęście, że mi powedziałeś. – Zaśmiała się. – To co idzimy? – Anna od miesięcy nie czuła się w niczyim towarzystwie tak dobrze, jak w towarzystwie chłopaka, którego poznałła pięć minut temu. Jej serce zaczęło szybciej bić. ,,Nie, to nie możliwe” pomyślała i wraz z Sebastianem skierowali swoje kroki ku księgarni.
    Gdy byli już w środku, Sebastian zaczął przeszukiwać regały. – O już mam! – Wykrzyknął, pokazując dziewczynie swoją zdobycz.
    – Wiesz co… już jej nie chcę. Może to dobry moment na odcięcie się od przeszłości. – Odpowedziała niepewnie.
    – Masz rację. W takim razie weźniemy to. – Odrzekł wskazując na ,,Cień wiatru” – Będzesz miała po mnie pamiątkę – Dodał nieco niepewnie.
    – W takim razie czemu nie. – Uśmiechnęła się.
    Gdy tylko poszli do kawiarnii, godziny mijały a oni opowiadali o sobie, swoich pasjach, marzeniach, nieustannie żartując. Oboje od wielu miesięcy nie spędzili tak wspaniałego dnia.
    Było to ich pierwsze ale nie ostatnie spotkanie. Później nie potrafili wytrzymać bez siebie dnia. Zakochali się w sobie bez pamięci.
    A teraz, po wielu latach od tego wydarzenia są już małżeństwem. Może most zakochanych faktycznie jest magiczny? :)

  8. To było 2 lata temu w październikowe niedzielne popołudnie. Po obiedzie wybrałam się na spacer do pobliskiego lasu. Szłam zatopiona w swoich myślach, gdy nagle zobaczyłam biegnącego w moją stronę pieska. Zdziwiłam się, bo znam wszystkie psy w tej okolicy, a tego widziałam pierwszy raz. Piesek przebiegł koło mnie i wyglądał na wystraszonego. Podejrzewałam, że chyba się zgubił, ale gdy się odwróciłam już go nie było. Gdy poszłam kawałek dalej, nagle zatrzymał się przy mnie samochód, z którego wyszedł przystojny chłopak o błękitnych oczach. Ze smutkiem w głosie zapytał, czy nie widziałam jego psa, który mu zaginął. Pokazałam mu kierunek, w którym piesek pobiegł. Grzecznie podziękował i pojechał dalej go szukać. Szłam sobie dalej zatopiona w swoich myślach. Jesień ma to do siebie, że niestety, szybko robi się ciemno, więc musiałam wracać z powrotem. Uszłam kawałek, gdy z daleka zobaczyłam samochód, przy którym stał ON. Dziwne wrażenie, ale czułam radość, gdy go zobaczyłam. Gdy podeszłam, ucieszył się na mój widok, ale ze smutkiem w głosie powiedział, że pieska nie znalazł. Bardzo się o niego martwił, co mnie bardzo rozczuliło. Następnego dnia przechodząc koło tablicy ogłoszeń zobaczyłam plakat informujący o zaginięciu tego psa. Spisałam numer telefonu, odczekałam 3 dni i z bijącym sercem zadzwoniłam do niego pod pretekstem dowiedzenia się czegoś więcej. W miłej rozmowie telefonicznej właściciel powiedział, że pies się znalazł i w ramach tak dużego zainteresowania zaprasza mnie na kawę. Gdy się spotkaliśmy i spojrzałam w te błękitne oczy wiedziałam, że to jest „to”. Gdy jego dłoń dotknęła niechcący mojej dłoni, poczułam jak oblewa mnie fala gorąca. Następnego dnia znów się spotkaliśmy. I kolejnego. Gdy pewnego dnia rozstawaliśmy, przytulił mnie mocno do siebie. Zapomniałam wtedy o całym świecie. Liczył się tylko on. Wyszedł rano. Kiedy się obudziłam, na stole leżała kartka: „To Ciebie szukałem całe życie. Bądź ze mną”. Od tego czasu jesteśmy nierozłączni, a połączył nas mały piesek….

  9. Krzysia znam całe życie. Właściwie wychowaliśmy się razem. Praktycznie mieszkaliśmy dom w dom, chociaż wtedy – 34 lata temu – te dwie dzielące nas ulice wydawały mi się całym światem. Nasza znajomość zaczęła się całkiem zwyczajnie. Krzysiek był najlepszym przyjacielem mojego najstarszego brata. Często u nas przebywał; rodzice a także drugi brat, siostra i naturalnie ja, lubiliśmy tego wysokiego, zamyślonego i bardzo nieśmiałego chłopca. On sam czuł się trochę nieswojo w naszym dużym, przepełnionym śmiechem i krzykami domu. Sam był jedynakiem wychowywanym przez podupadającą na zdrowiu babcię.
    Jako kilkuletnia dziewczynka lubiłam jego towarzystwo. W przeciwieństwie do mojego rodzeństwa z najwyższą powagą odpowiadał na miliony moich pytań. Nie śmiał się z Izy – szmacianej lalki, odwiecznej towarzyszki zabaw. Imponowała mi jego znajomość przyrody i otaczającego świata. No i w przeciwieństwie do wszystkich innych nie zwracał się do mnie per „Młoda”.
    Jak to zwykle bywa po kilku latach zakochałam się w nim. Bez wzajemności. Krzyś był 22 letnim studentem. Ja – trochę na wyrost pewnym swej dorosłości podlotkiem. Ta seksowna czerwona szminka podkradana mamie chyba nie do końca komponowała się z dwoma mysimi warkoczami i poobijanymi kolanami 😉
    Lata mijały; mniej lub bardziej byliśmy nadal obecni w swoim życiu. Zmarła babcia Krzyśka, on sam skończył weterynarię i otworzył praktykę w naszej rodzinnej wiosce. Nadal często nas odwiedzał. Poznał nawet kilku moich „narzeczonych”. Zawsze ciągnęło mnie ciągnęło do miasta. Pięć lat studiów spędziłam w odległej o kilkaset kilometrów W-wie. Zadomowiłam się. Tutaj zbudowałam swoje życie. Wyszłam za mąż. Wtedy wydawało mi się że z miłości. Teraz wiem, że przez przypadek…
    11 lat temu moje życie ponownie wywróciło się do góry nogami. Z dnia na dzień zostałam z 2 dzieci, hipoteką i wypowiedzeniem z pracy. Chcąc nie chcąc trzeba było wracać „do domu”; do Podkowy Leśnej.
    Kiedy myślałam, że jest tak źle że gorzej już być nie może spotkałam Jarka; teraz dr Jarosława Bardzo się zmienił ale nadal przepadał za szarlotką, zapachem maciejki i Mozartem. A jak TO się zaczęło? Nasza JESIENNA miłość? Od torebki śliweki i pytania: „Coś Ty tam w tej Warszawie nawywijała?”

Skomentuj Marta Serafin Anuluj pisanie odpowiedzi

Why ask?